środa, 6 marca 2013



Natłok myśli i zdarzeń to chyba idealne określenie moich ostatnich tygodni.

Od zawsze zazdrościłam ludziom, którzy wiedzieli co chcą robić w życiu i do tego odważnie dążyli. Mieli marzenia i realizowali je za wszelką cenę.

Żyjemy w czasach gdzie co 2 osoba nie wie de facto co chce robić i w jakim zawodzie pracować. Wybieramy prostą drogę, idziemy na studia, nie zawsze na ten kierunek  co chcemy, ale idziemy bo przecież tak wypada, w między czasie zatracamy własne JA i gubimy się. Po 5 latach budzimy się z niczym , z dyplomem magisterki i co nam po tym ? Jak się wybić przy takiej ilości absolwentów, bezrobociu i wyścigu szczurów? A gdzie miejsce na spełnienie marzeń, samorealizację?

Trzeba mieć siłę by marzyć i cholerny upór, żeby się spełniły, albo pracować 5-6 dni w tygodniu za najniższą krajową i być nieszczęśliwym do emerytury, nic nie zmieniając w międzyczasie.

Zbyt późno się obudziłam, mogłabym już być w innym miejscu w tym momencie a nie dopiero zaczynać, ale jak to mówią : Lepiej późno niż wcale :)


Trzeba w końcu zaprzestać być biernym obserwatorem a aktywnie kroczyć ;)))



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz