Ahoj!
Leżąc w łóżku, ponieważ choroba ze mną wygrała, leżę i z nudy rozmyślam nad milionami spraw.
Zastanawiam się od dłuższego czasu nad tym, gdzie jest granica w moim świecie kosmetycznym. Bardzo długo nie używałam kosmetyków, ba wręcz uważałam, że one są zbędne. Zanim nie wyjechałam na studia 5 lat temu, istniał dla mnie tylko krem dla dzieci i niemowląt z ziaji, pasta do zębów, szampon, płyn do kąpieli, higieny intymnej, antyperspirant i perfumy. Byłam wtedy prze szczęśliwa że nie muszę wstawać wcześniej i robić przy sobie czegokolwiek a mogę dzięki temu dłużej pospać. Jednak realia rzeczywistości zmusiły mnie do kupienia pierwszych niezbędnych, podstawowych kosmetyków typu maskara , podkład , lakier do paznokci...Wychowana wśród samych braci , z matką która się nie maluje do dziś nie wiem jak udało mi się pomalować paznokcie i rzęsy, gdzie nie miałam o tym bladego pojęcia. Może to ma się we krwi, może wrodzony talent albo ciul go wie co :)
Bardzo długo tylko fluid i maskara wraz z lakierem do paznokci to był mój podstawowy niezbędnik. Używałam tych kosmetyków i tak od wielkiego dzwonu tylko do pracy "bo tak wypada", bo swoja osobą prezentuje się firmę, bo zadbanej i pomalowanej kobiecie jest łatwiej.
Przez wiele lat zastanawiałam się de facto po co kobiety wydają tyle pieniędzy na kosmetyki kolorowe jak i do pielęgnacji, dopiero gdy wsiąkłam w społeczność youtubową i zaczęłam przeglądać blogi zrozumiałam wiele rzeczy.
Może dorosłam i dojrzałam do wielu spraw a może internet sprał mi tak mózg? Nie wiem, ale w pewnym momencie wpadłam w wir kupowania takiej ilości kosmetyków najpierw pielęgnacyjnych, że w pewnym momencie się przeraziłam, ponieważ nie miałam już gdzie ich wsadzać,chować, stawiać. Później zaczęłam się zastanawiać gdzie są moje wszystkie zarobione pieniądze, ale za każdym razem jak wchodziłam do łazienki przypominałam sobie o tym. Przez długi okres moim sposobem na chandrę, kłótnie z chłopakiem były zakupy kosmetyczne, bo one w odróżnieniu do ciuchów nie były w stanie zepsuć mi bardziej humoru bo nie pasują i źle w tym wyglądam :D
Później dziewczyny zaczęły robić projekty denko, więc doszłam do wniosku, że może to ma sens? i też w miarę staram się nie kupować nic na zapas, ale jak to kobieta to wpadnie w oko, to w ręce i kolejna rzecz de facto nie potrzebna albo taka jaką już mamy,ale o innym zapachu.
Niestety kosmetyki nie są zbyt tanie a jeszcze jak się kupuje je w hurtowych ilościach to już całkiem. Oczywiście, dzięki yt i blogom już mam więcej kosmetyków kolorowych niż wcześniej, nie wiem czy się cieszyć czy rozpaczać, bo teraz krocie wydaję na kolorówkę, ale sprawia mi to przyjemność, więc dlaczego odmawiać sobie przyjemności, skoro w życiu mamy jej tak mało? Teraz po chwili "siedzenia w temacie" uważam, że lepiej odłożyć sobie trochę grosza i kupić coś droższego niż zadowolić się kilkoma tańszymi odpowiednikami.
Czasem czuję się jak szaleniec, gdy wchodzę do drogerii albo stoję przy wysepce inglota. Obiecuję sobie, że nie nie kupie a później wracam do domu z reklamówką zakupów... Muszę chyba zacząć z tym walczyć .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz